Dziewczyna twierdzi, że po kursie jazdy instruktor zaproponował jej podwiezienie do domu. Skręcił jednak do lasu, zablokował drzwi i ruszył do akcji. Osiemnastolatce nie spodobały się takie amory. O wszystkim opowiedziała policjantom. Teraz instruktorowi, Andrzejowi S. (46 l.) grozi nawet do trzech lat więzienia. - Dowody na to, że instruktor faktycznie próbował molestować kursantkę okazały się na tyle mocne, że można było sporządzić akt oskarżenia - wyjaśnia Leszek Dłużyk, zastępca komendanta policji w Bolesławcu. - Kobieta zeznała, że mężczyzna obejmował ją i dotykał intymnych miejsc na jej ciele. Mamy dowody, że kursantka mówi prawdę.
Prokurator chce, aby Andrzej S. dostał sądowy zakaz pracy z kobietami, pół roku więzienia w zawieszeniu i półtora tysiąca złotych kary.
O winie swojego pracownika nie jest do końca przekonany właściciel szkoły jazdy, Piotr Owczarz. - To instruktor z 20-letnim doświadczeniem - mówi. - U mnie pracuje pięć lat i nigdy nie było z nim najmniejszych problemów. Środowisko instruktorów jest dość hermetyczne. Coś złego musiałbym o nim usłyszeć, gdyby miał takie skłonności. Czekam na wynik rozprawy. Przeprosiłem kursantkę w imieniu firmy.
Andrzej S. nie pracuje już z kobietami. Właściciel autoszkoły przeniósł go na inne stanowisko. - Teraz uczy jazdy ciężarówkami i ma do czynienia wyłącznie z mężczyznami - mówi Piotr Owczarz.
Instruktor nie był dotąd karany. - Nie mamy żadnych dowodów, że wcześniej zdarzały mu się podobne wybryki, inne poszkodowane nie zgłosiły się - mówi Leszek Dłużyk i chwali postawę kursantki. - Moim zdaniem zachowała się bardzo odważnie i dała przykład innym kobietom, które czują się wykorzystywane, ale boją się poskarżyć.