Dla Pawła Pokorskiego, mieszkańca Bolesławca wyprawa do Mongolii lezącej w sercu Azji była niezwykłą przygodą, o której opowiedział podczas czwartkowego spotkania pod nazwą „Głodni świata” w Pubie Vinci.
Przemierzył tysiące kilometrów, by dotrzeć do centrum imperium największego z mongolskich władców Czyngis Chana. Odwiedził między innymi Charachorin, dawne Karakorum, stolicę Mongolii i najstarszy klasztor buddyjski Erdene dzuu.
Paweł na swojej trasie odwiedzał również miejsca położone z dala od cywilizacji, gdzie rzadko można spotkać turystów. Jednym z najciekawszych miejsc do odwiedzenia jest cześć pustyni Gobi z piaskowymi wydmami Khongoryn Els. Ciągną się one na długości 200 km, mają szerokość do 12 km i osiągają wysokość do 300m.
Pustynia Gobi to również miejsce, w którym Paweł miał okazję zmierzyć się z zagadką zagłady dinozaurów, odwiedzając leżący wśród klifów Bayanzag, raj paleontologów. Jest to bowiem teren, na których odnaleziono najwięcej szczątków dinozaurów
Na 10 dni zatrzymał się u dobrze sytuowanej koczowniczej rodziny mongolskiej. O ich zamożności świadczyła duża ilość zwierząt oraz jurty, w których zamieszkiwali. Gospodarze mieli je aż dwie. W jednej z nich była kuchnia, druga służyła za mieszkanie. Jurta mieszkalna miała średnicę 5 m, tj. około 25 m2. w jej środku stał piec, w którym rozpalało się odchodami zwierzęcymi.
- Zbiera się je, suszy , są one bezwonne. Nie dają płomienia tylko żar, ale można nimi ogrzać jurtę – opowiada Paweł.
Na trasie swojej podróży spotykał kurhany. W większości azjatyckich kultur są to mogiły zmarłych, ale nie w Mongolii. Step mongolski, to głównie wiara w „szamanizm”. Kurhany tworzą ludzie stepu, w miejscach szczególnie dla nich ważnych, np. na połączeniu kilku szlaków czy na szczytach stromych podjazdów. Są to usypywane kopce z kamieni albo wbita długa żerdź. Charakterystyczne są błękitne szarfy, symbolizujące szczęście. Każdy kto przejeżdża obok kurhanu, powinien go okrążyć minimum trzy razy idąc zgodnie z ruchem wskazówki.
- Na kurhanie koniecznie trzeba coś zostawić - mówi Paweł. Obojętnie co, może to być kamień, butelka czy choćby pudełko zapałek - dodaje.
Zlekceważenie tego obyczaju grozi serią strasznych nieszczęść w podróży. Paweł również dostosował się do tego zwyczaju.
Oczywiście nie zabrakło w jego opowieści tematów kulinarnych. Mongolia to kraj, w którym warzywa są rzadkim dodatkiem, najczęściej są nimi: cebula i czosnek stepowy. Zapotrzebowanie na witaminy rekompensują sobie głównie spożywaniem produktów mlecznych. Najbardziej popularnym gatunkiem mięsa, jakie spożywa się w tym kraju jest baranina. Mięso gotuje się lub suszy, z kości gotuje się rosół. Tradycyjnym mongolskim napojem jest zielona herbata z dodatkiem soli i mleka.
- Z krwi robi się coś podobnego jak u nas kaszanka tylko bez kaszy, ma to konsystencję gęstego kisielu - mówi Paweł. – Z kolegą załapaliśmy się na pieczone oczy, jest to przysmak, podawany gościom w dowód szacunku, nie wypada wtedy odmówić, by nie urazić.
Paweł Pokorski ma 26 lat. W tym roku kończy europeistykę w Szczecinie. Jego pasją są jednak podróże. W 2002 roku przejechał autostopem Ukrainę, a dwa lata temu pojechał z kolegą do Mongolii. Obecnie jest w trakcie przygotowań do kolejnej podróży. Tym razem historycznym Jedwabnym Szlakiem.