Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

powiat bolesławiecki
Zdradliwy półwysep

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Leżący w gminie Osiecznica Tomisław oraz tereny przyległe do tej wsi - to miejsca przepiękne, urzekające prawdziwym bogactwem przyrody. Istnienie tej nadkwiskiej sadyby odnotowano już w 1233 roku na pergaminie lokacyjnym Nowogrodźca, zaś o najważniejszej budowli osady, miejscowym kościele katolickim, pisano w dokumentach biskupich w roku 1346. Świątynia należała wtedy do dekanatu lubańskiego. W dobie reformacji zawłaszczyli ją protestanci, którzy następnie władali nią przez kilka kolejnych wieków.

To w niewielkim Tomisławiu w 1725 roku hrabia Promnitz z Kliczkowa utworzył nowoczesny przytułek dla śląskich sierot. Stał się on zresztą swoistym wzorem dla uruchomionej później w Bolesławcu, znanej w całych Niemczech placówki opiekuńczo-wychowawczej. Przy tomisławskim sierocińcu powstała też szkoła ewangelicka, a podstawową wiedzę zdobywał w niej między innymi urodzony w pobliskiej Osiecznicy. słynny na cały świat naukowiec-geolog, Abraham Werner.

Okolica wsi zawsze obfitowała w przepastne lasy, a w tych z kolei roiło się dawniej od dzikiej zwierzyny. W mrocznych ostępach, z dala od większych skupisk ludzkich spokojny żywot wiedli mieszkańcy gajówek i wzniesionych w puszczańskich matecznikach samotnych chat.

Około dwa i pół kilometra na zachód od północnego krańca Tomisławia funkcjonowało niegdyś ukryte w kniei rozległe obejście, nazywane „Górną Smolarnią”. Obecnie widnieją tam jedynie smętne ruiny. Kilka lat temu zamieszkały w podbolesławieckich Rakowicach pasjonat lokalnych dziejów odnalazł listownie starszą kobietę, która wczesne dzieciństwo spędziła w owym gospodarstwie. Przesłała nawet kilka fotografii, przedstawiających sceny z wiedzionej tam kiedyś egzystencji.

Pomiędzy ruinami smolarni a skrajem Tomisławia można w głębi lasu znaleźć dwa duże zbiorniki wodne, przedzielone niesymetrycznie groblą. To dawne wyrobisko torfu i gliny, stanowiące obecnie niezwykle malowniczy zakątek gminy.

Przed kilkudziesięciu laty część otoczenia tych wielkich, wypełnionych stojącą wodą dołów pozbawiono starego drzewostanu, realizując planowy wyrąb. Oczywiście zubożyło to dostojeństwo nadbrzeżnych terenów, ale przy okazji odsłoniło pewną naturalną ciekawostkę – ogromny, spękany głaz, na dawnych mapach nazywany zresztą „wielkim kamieniem”. Jeden ze szlaków, umożliwiających dotarcie do tego specyficznego, ponownie zarośniętego monumentu, prowadzi ze „smolarni” przez wspomnianą wyżej groblę, ta zaś każdego wrażliwego na piękno przyrody wędrowca zachęca urokliwymi widokami do choćby chwilowego zatrzymania się na niej.

Do jej wysokiego obrzeża przylegał niegdyś ledwo wystający nad powierzchnię wody, niewielki półwysep, który na pierwszy rzut oka wydawał się być trwałym tworem gruntowym, sięgającym dna wyrobiska. Wrażenie solidności podłoża potęgowało rosnące na nim pokaźne drzewko. Miniaturowy przylądek stanowił więc pozornie odpowiednie miejsce do odpoczynku. Niestety, dopiero energiczny przeskok z brzegu na jego garb odsłonił niebezpieczną tajemnicę. Półwysep okazał się dziwaczną, pływającą wysepką, która natychmiast „odbiła” od grobli, po czym pod ciężarem dźwiganego intruza przechyliła się i zaczęła tonąć. Bulgocząca woda, przed wzburzeniem wyglądająca świeżo i pięknie, zmieniła się teraz w cuchnącą bryję. Należało natychmiast wykonać kolejny skok – tym razem na zbawczy, trwały nasyp. Niestety, jedynym rezultatem rozpaczliwej próby odbicia się od rozkołysanej, zapadającej w głąb plątaniny korzeni drzewka, przemieszanych z jakimiś porostami i sklejonych mułem - było runięcie do obrzydliwego szlamu. Lepka maź miała zdradliwą głębokość... Dopiero po chwili miotające się w bagnie dłonie uchwyciły pęki traw, zwisające z krawędzi skarpy. Umożliwiło to wypełznięcie na twardy ląd. O wyglądzie odzieży i samego turysty lepiej nie wspominać. Doprowadzenie garderoby do porządku zajęło wiele godzin. Na szczęście było ciepło, słońce szybko wysuszyło wypłukane w innym miejscu ciuchy. Powrót odbywał się jednak bez buta – bowiem jeden z nich na zawsze pozostał w błocie. Nijak nie można go było namierzyć znalezionym opodal, długim kijem...

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl