Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Kankan na okrągłym stole

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
- Nie żałuję tego, że mieszkałem w Polsce w czasach, kiedy wszystkiego brakowało – zapewnia Mariusz Wilk, który w środowy wieczór, 11 listopada gościł w Bolesławcu.

Mariusz Wilk znany jest przede wszystkim jako współautor „Konspiry” – rozmów z przywódcami podziemnej „Solidarności”. W swoich książkach opisuje także przygodę z północną częścią Rosji, gdzie mieszka od 18 lat.

- Nigdy nie myślałem o tym, że zamieszkam w Rosji. W 1989 roku wyjechałem z Polski. Jak chyba każdy w tym czasie chciałem wyjechać na zachód. Tak zrobiłem – Berlin, a później Stany Zjednoczone – wylicza mężczyzna. – Dopiero później stwierdziłem, że moim kierunkiem jest północ.

W latach 80. zachód był dla Polaków mityczny. Nie łatwo było się tam dostać, nie każdy mógł wyjechać z kraju.

- Był to symbol wolności i demokracji, więc tego, czego nam brakowało. Zawsze chciałem podróżować. Kiedy stwierdziłem, że oddałem już swój dług Polsce, zacząłem jeździć po świecie. Tak trafiłem do Stanów. O wschodzie nawet nie myślałem. Przez 35 lat życia w Polsce wyrobiłem sobie o Rosji zdanie oparte na antyrosyjskich stereotypach – mówi Mariusz Wilk.

Jednak dwa razy usłyszał, że to właśnie w Rosji powinien zamieszkać. Pierwszy raz podczas pobytu u naszych zachodnich sąsiadów jego koleżanka Masza powiedziała, że jest człowiekiem, który czułby się dobrze właśnie w Rosji. Masza dodała także, że najpierw powinien zamieszkać w USA, gdzie rzeczywiście po jakimś czasie wyjechał.

- Kiedy zaczęła się wojna z Irakiem po raz pierwszy dotarło do mnie, że nie chcę tam być – wspomina. – Widząc reakcje Amerykanów, którzy w telewizji regularnie śledzili działania wojenne, miałem wrażenie, że oglądają grę komputerową, a nie śmierć ludzi.

Mariusz Wilk pamięta wywiad, który oglądał pewnego ranka. Wypowiadał się w nim mężczyzna, który zrzucał bomby z samolotów podczas walk. Gdy prowadzący zapytał go czy chciałby przekazać coś swoim bliskim, którzy pewnie go teraz słuchają, zwrócił się on do matki.

- Nigdy tego nie zapomnę. Powiedział wtedy „Mamo, nic się nie martw. To jest jak na dyskotece”. Nie mogłem zrozumieć tego, co nim kierowało.

Wtedy o swoich wątpliwościach powiedział koledze – nowojorczykowi. I to właśnie on poradził mu wyjazd do Rosji. Zapewnił go, że jeśli tam zacznie pisać, na pewno będzie cieszyło się to większym zainteresowaniem niż to, co pisał do tej pory.

- Wtedy po raz pierwszy zacząłem poważnie myśleć o wyjeździe na północ.

Mariusz Wilk to także współzałożyciel Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu, w sierpniu 1980 w Stoczni Gdańskiej, działacz „Solidarności”, redaktor pism związkowych, a przez krótki czas – rzecznik prasowy Wałęsy. Dlatego wśród pytań bolesławian nie zabrakło tych o tamte wydarzenia. Uczestnicy spotkania chcieli wiedzieć, czy według niego okrągły stół okazał się dla Polski szansą czy porażką.

- To zbyt obszerny, a przede wszystkim zbyt bolesny temat – mówi Mariusz Wilk. – Moją odpowiedzią na to pytanie jest wiersz mojego kolegi, Stefana Adamskiego. Nosi on tytuł „Wpis do sztambucha sentymentalnej niegdyś panny S.”.

W wierszy czytamy między innymi:

„(…)Sam nie wiem kiedy się zmieniłaś.

Ty, taka cnotka... „Nie pozwolę!”

A potem naraz w górę kiecka

i kankan na okrągłym stole(…)”.

Jak zapewnia Mariusz Wilk, nie żałuje czasów, kiedy mieszkał w Polsce, a kiedy na półkach sklepowych stał tylko ocet. Według niego można to porównać do pierwszej miłości – na ogół mija, ale zawsze jest czymś pięknym.

- Teraz żyję w innym świecie. To jest przeszłość, o której rzadko mówię, choć nie wykluczam, że na starość coś o tych czasach napiszę. Na razie pewne rany są zbyt świeże. Wolę bowiem milczeć, niż mówić źle o kimś, kto kiedyś był moim przyjacielem. To tak jak z dzisiejszą władzą – wolę o tym nie mówić. Jednak, kiedy za kilka lat pewni ludzie znikną z politycznej sceny, przyjdzie czas na takie rozmowy.

Mariusz Wilk od 18 lat mieszka w Rosji, o której nie mówi, że jest krajem, a imperium. Imperium, przez które rozumie taki system państwowy, gdzie żyje wiele narodów i różnych kultur. Jak zaznacza – w Rosji tylko 17 procent ludzi to Rosjanie.

Na pytanie, co go w tym rejonie tak fascynuje, odpowiada krótko – cisza, spokój i kontakt z naturą. Poza tym lubi ascetyczny krajobraz północny.

- Koleżanka, które mnie kiedyś odwiedziła powiedziała o tej ciszy tak – „Czuję się tak, jakbym nagle wypadła ze świata”. I tak właśnie tam jest. Tu ciągle słyszymy jakiś szum, szmer. Tam jest inaczej.

Goszczący w Bolesławcu Mariusz Wilka wydał już cztery książki poświęcone tamtym rejonom. Po spotkaniu chętni mogli otrzymać od niego autograf. Jednocześnie planuje wydanie jeszcze dwóch. Wtedy, jak mówi, temat się wyczerpie.

- Przeprowadzę się wtedy na Syberię i tam będę tworzył dalej – zdradza.

Oprócz książek pisze on dla „Rzeczpospolitej”. Jego teksty ukazywały się też w „Zeszytach Literackich”, „Gazecie Gdańskiej”, „Przeglądzie Politycznym”. W 1999 roku nominowany był do Nagrody Literackiej Nike, a siedem lat później – do Paszportu „Polityki”.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Karolina Wieczorek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl