Spotkanie odbyło się w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa 2009. Romuald M. Łuczyński gościł w naszym mieście już po raz drugi.
- Nasz gość jest człowiekiem bardzo zajętym i nie łatwo jest zaprosić go na wykład, ale nam się udało – mówi Halina Majewska, dyrektor biblioteki.
Kiedy Romuald M. Łuczyński rozpoczął spotkanie, rozdał zebranym w Galerii Format „Sudety” – pismo, którego jest redaktorem naczelnym.
- Wybrałem numer, w którym na okładce jest Nowogrodziec – wyjaśnia mężczyzna.
Wykład rozpoczął się od wyjaśnienia, czym jest rezydencja w znaczeniu słownikowym. Zaznaczył on jednocześnie, że dla potrzeb prezentacji włączył w nią także dwory.
- Początkowo należały one tylko do szlachty, jednak później zmieniły się zezwolenia, które pozwalały nabywać je przez osoby z innych stanów – opowiada Romuald M. Łuczyński.
Dolny Śląsk był najbogatszym regionem jeśli chodzi o występowanie na jego terenie różnych rezydencji. Jednak przez długi czas zastane tu zabytki traktowane było jako dobro narodowe, a nie europejskie.
- Wszystko niszczało, ponieważ mówiono o nich jako o dobrach niemieckich, a nie polskich – wyjaśnia.
Pałace były więc ruinami, które przypominały jedynie o swojej dawnej świetności. Co zastanawiające, w Polsce nie przetrwał żaden obiekt z wyposażeniem sprzed 45 roku. Zupełnie inaczej jest choćby w Czechach.
- Opuszczone obiekty stały się problemem. Rozpoczęło się poszukiwanie dozorców, którzy mieliby zapobiec aktom wandalizmu. Osobom takim proponowano mieszkanie w rezydencji, jednak chętnych nie było wielu – wspomina mężczyzna.
Kolejnym czynnikiem, który stał się niszczący dla zabytków, były decyzje o rozbiórkach czy przebudowach bez zezwolenia konserwatora zabytków. Poza tym brakowało materiałów budowlanych oraz specjalistów do budowy domów czy mieszkań, więc pałace i dworki schodziły na dalszy plan.
Kiedy w 1974 roku na giełdzie zabytków ogłoszono, że około 200 rezydencji jest źle zagospodarowanych, wprowadzono rozporządzenie, które mówiło o tym, by właściciele PGR-ów za własne pieniądze i z pomocą własnych pracowników muszą przeprowadzać niezbędne remonty.
- Właśnie wtedy wiele z ich zostało tak przebudowanych, że z dawnego piękna nie zostało ani śladu – mówi Romuald M. Łuczyński.
W końcu w nagłaśnianie informacji na temat niszczejących dworków i pałaców włączyły się media. Wtedy pisano także o tych z naszego regionu.
Jak wspominał podczas spotkania prowadzący, pałace stały się miejsce składowania złomu czy magazynami. Historia pamięta przypadki, gdzie sale balowe zamieniały się w miejsca składowania śmieci czy przechowywania żywych zwierząt.
- W Janowicach koło Legnicy zachowała się część dworku. Część, czyli szopa zbudowana z desek podłogowych zamku – wyjaśnia.
Romuald M. Łuczyński przez godzinę przybliżał zebranym w Galerii Format historię dolnośląskich rezydencji. Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem. Wzięli w nim udział między innymi uczniowie Zespołu Szkół Handlowych i Usługowych.