Na Rynku swoje wyroby sprzedaje 72 wytwórców, w tym 22 miejscowe fabryki, trzech wystawców z Czech i jeden z Węgier. Producenci na koniunkturę nie narzekają. Wielu z nich w Bolesławcu jest po raz wtóry. - Jesteśmy tu piąty raz – mówi Małgorzata Boksa z Ziębic. – Bardzo nam się tu podoba, dlatego wracamy. Klienci są znakomici, atmosfera świetna. Ceny naszych wyrobów od kilku lat praktycznie nie zmieniają się. Na takich jarmarkach wiele zależy od pogody, ale na finansowy wynik trudno narzekać.
Producenci ceramiki z Bolesławca “placowego” nie płacą. Z pozostałych magistrat nie zdziera. Wynajęcie drewnianego, zamykanego straganu na pięć dni kosztuje 610 złotych.
- W Bolesławcu jestem czwarty raz – mówi Marek Kitajewski z Chojnowa koło Warszawy. - Chętnie tu przyjeżdżam, bo w Bolesławcu ludzie znają się na ceramice, doceniają dobre wyroby. Bardzo dobrze się tu sprzedaje. Przede wszystkim liczę na polskich klientów, bo to co mam im do zaoferowania jest bliskie Polakom.
Ceramika Małgorzaty Boksy i Marka i Agnieszki Kitajewskich to wyroby rękodzielnicze, ręcznie zdobione, niepowtarzalne, unikatowe, kupowane, aby cieszyły oczy. Tradycyjna ceramika z Bolesławca, to głównie wyroby użytkowe. - Wyroby mamy świetne, dlatego zawsze przy naszym straganie ustawia się kolejka – zachwala Irena Krupka z Manufaktury. - To są naczynia, w których można gotować, zapiekać, nie zniszczy ich kuchenka mikrofalowa, piekarnik, ani zmywarka. Na jarmarku sprzedajemy wyroby pozagatunkowe, o czym klienci oczywiście wiedzą, przez co ceny są znacznie niższe.
Targi ceramiczne w Bolesławcu to gratka dla poszukiwaczy okazji. Tu można skompletować unikatowy, obiadowy serwis za kilkadziesiąt złotych.