Mimo deszczu Marika dała w Bolesławcu niesamowity koncert. Przed Piwnicą Paryską zgromadziło się ponad 250 fanów, chcących posłuchać wokalistki na żywo. A ta nie zawiodła. Opóźnienie, z jakim pojawiła się na scenie, wynikało z ciągłego napływu osób zainteresowanych koncertem.
- Już na kilka dni przed imprezą wyprzedana została pełna pula biletów przeznaczonych do dystrybucji w przedsprzedaży. Konieczne okazało się dodrukowanie biletów, których w sumie rozeszło się około 250 sztuk – informuje Krzysztof Krzemiński, organizator koncertu.
Występ Mariki trwał w sumie blisko półtorej godziny. Przez ten czas publiczność została oczarowana przez wokalistkę. Bolesławianie zaśpiewali wraz z artystką jej największe przeboje, zupełnie nie zwracając uwagi na padający deszcz.
- Zachwyciła mnie niezwykła szczerość artystycznego przekazu i autentyczna radość z kontaktu z publicznością prezentowana przez artystkę – dodaje Krzysztof Krzemiński.
Mężczyzna śmieje się, że padająca tego dnia mżawka stała się jedna z ważnych części składowych niezwykłej atmosfery jaka panowała w Piwnicy Paryskiej.
Marika bisowała dwa razy, wiec koncert zakończył się na kilka minut przed 22.00.
Po niej na scenie już w Piwnicy Paryskiej wystąpił dobrze bolesławianom znany zespół Method Massiv. Porwali oni zebranych w świat jamajskich rytmów. Szalonej zabawie przy muzyce wprost z czarnych, siedmiocalowych singli nie było końca. Za gramofonami stanął Fasol, a chwilę po północy nawet sam Krzysztof Krzemiński.
- Jakież było moje zdziwienie, gdy Marika pojawiła się prosząc o mikrofon i możliwość zaśpiewania kolejny raz przed zachwyconą tym, bolesławiecką publicznością – wspomina. – Nie ukrywam, że zupełnie się tego nie spodziewałem, ani nie byłem przygotowany na taki rozwój wypadków. Marika zaskoczyła wszystkich bezprecedensowym umiłowaniem dobrej zabawy i fantastycznym flow.
Kameralny, maksymalnie energetyczny koncert trwał aż do zamknięcia lokalu, a wokalistka wcale nie miała ochoty kończyć. Lady M nie stroniła od freestyle'u czy śpiewania acapella, a swoimi umiejętnościami wokalnymi zachwyciła najbardziej wytrwała publiczność, która zdecydowała się pozostać w lokalu do późna. Ostatnie dźwięki popłynęły z głośników około godziny 2.00 w nocy.