Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Ahoj ku nowej przygodzie

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Zdzisław Czyżowicz swoją przygodę z żeglarstwem rozpoczął w 1977 roku. Od tego czasu minęły 32 lat i wciąż jest to jego pasja. Dziś zaraża on swoim hobby uczniów gimnazjum żeglarskiego.

Pan Zdzisław jako nastolatek wziął udział w organizowanym w Bolesławcu kursie żeglarskim.

- Jednak na pierwszy obóz nie pojechałem – śmieje się żeglarz. – Zrobiłem to rok później i wtedy też mnie to nie wciągnęło.

Kiedy wziął udział w rejsie Pogorią – statku, który został zbudowany w 1980 roku, przeżył niesamowitą przygodę. Statek ten ma wyporności 342 tony, długość 47 metrów i szerokość 8 metrów, posiada ożaglowanie typu barkentyna o powierzchni 1000 m2.

Pierwszy rejs bolesławianina na pełne morze był na Darze Pomorza, czyli jednym z najsłynniejszych, jeśli nie najsłynniejszym w Polsce żaglowcu.

- Miałem wtedy 18 lat – wspomina Zdzisław Czyżowicz. – Jak na czasy komunistyczne było to coś niezwykłego, ponieważ wypływaliśmy z Niemiec i płynęliśmy kolejno przez Szwecję, Danię i Holandię, po czym wróciliśmy do naszych zachodnich sąsiadów.

Właśnie ten rejs był dla niego największym wyzwaniem, ponieważ morze nie przypominało tafli szkła – sztormy towarzyszyły żeglarzom przez większość wyprawy.

- Kiedy wróciliśmy do Niemiec, w Polsce rozpoczęły się strajki – opowiada bolesławianin. – Po zakończeniu żeglarskiej imprezy w Niemczech postanowiliśmy tam zostać. Właśnie wtedy pogoda się załamała. Sztorm miał 11 stopni w skali Beauforta.

Jak wspomina pan Zdzisław, wszyscy członkowie załogi, nawet ci, którzy nigdy wcześniej na nią nie chorowali.

- Staliśmy w miejscu, w którym stać nie powinniśmy, więc kiedy zjawiła się tak zwana „śmietanka” usłyszeliśmy, że musimy zwolnić to miejsce. Sztorm był ogromny, ale nasz kapitan uniósł się honorem i zdecydował, że wypływamy w morze i wracamy do Polski.

12 godzin na pełnym morzu przy takim sztormie przypominało piekło.

Załoga podzielona na grupy obejmowała 4,5 godzinne warty. Pan Zdzisław wraz z kolegami pełnił pierwszą, najtrudniejszą wartę, czyli tą po opuszczeniu portu.

- Po 12 godzinach dotarliśmy do Kanału Kilońskiego, gdzie było o wiele spokojniej. Położyłem się spać, a rankiem nie byłem w stanie się podnieść. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa – wspomina. – Na pokład się doczołgałem. I to dopiero po kilku godzinach.

Pan Zdzisław dzieli się swoją pasją z uczniami Żeglarskiego Gimnazjum w Bolesławcu, z którymi był niedawno na obozie w Chorwacji. 112 uczniów przez tydzień musiało nie tylko sterować statkiem, ale także sprzątać czy gotować.

- To, co jest niezwykłe w takich wyjazdach to fakt, że młodzież spędza ze sobą 24 godziny na dobę. I to nie tylko uczniowie, ale i wychowawcy – zapewnia pan Zdzisław. – Dzieki temu rodzi się między nimi silna więź.

8-osobowe grupy robią wszystko razem. To bardzo integruje klasę i hartuje charaktery. Jak mówi bolesławianin, największą udręką dla niego, jako dla wychowawcy są telefony komórkowe.

- Kiedy dzieci bawią się dobrze to nie mają czasu na telefonowanie do rodziców. Jeśli jednak coś jest nie tak, jak choćby konieczność sprzątania czy jakaś niewielka sprzeczka z którymś z kolegów, dzwonią oni do najbliższych, żeby się „wyżalić”. Kiedy w ciągu tygodnia dziecko zadzwoni do domu trzy razy i ciągle mówi o tym, że jest mu tu źle, to rodzice zaczynają się martwić – wyjaśnia Zdzisław Czyżowicz.

Kilkakrotnie zdarzyło się, że zaniepokojeni rodzice przyjeżdżali na obóz, a dziecko było zaskoczone ich obecnością, ponieważ świetnie się bawiło. Pan Zdzisław wspomina sytuacje, kiedy opiekunowie kupili pocztówki dla całej grupy razem ze znaczkami i podyktowali wszystkim treść, po czym kartki wysłano do domów. Ten żart uspokoił rodziców.

- Kiedyś na nasz obóz pojechał chłopak z drugiej części kraju. Jego rodzice myśleli, że jego wyjazd organizowany był przez tamtejsze harcerstwo. W hufcu powiedziano rodzicom, że nic na temat jakiegokolwiek wyjazdu na żagle nie wiadomo – opowiada żeglarz. – Na szczęście wszystko się wyjaśniło i rodzice dowiedzieli się, że jest on na obozie razem z nami.

Plany na kolejne wyjazdy już są, choć większość pojawia się spontanicznie. A ostatni rok był niezwykle owocny, jeśli chodzi o osiągnięcia szkoły, co świadczy tylko o tym, że gimnazjaliści rzeczywiście zainteresowali się żeglarstwem.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Karolina Wieczorek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl