Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Starość w samotności

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Czesław Rosowicz ma 82 lata. Mieszka sam w Wykrotach. Chciałby zamieszkać w jednym z domów pomocy społecznej w Zgorzelcu. Anna Lityńska, która jest kierownikiem MGOPS-u twierdzi, że mężczyzna otrzymuje wystarczającą pomoc i może mieszkać sam.

Od wielu lat mieszkaniec Wykrot korzysta z pomocy Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowogrodźcu. Dzięki pracownikom ośrodka codziennie nieodpłatnie odwiedza go opiekunka, która pomaga mu w codziennych sprawunkach. Czesław Rosowicz skarży się jednak, że opieka jaką otrzymuje nie jest wystarczająca.

Sprawa opiekunki

Do pana Czesława codziennie przychodzi opiekunka. Początkowo przychodziła ona na osiem godzin. Obecnie na cztery.

- Opiekunka odwiedza także inną osobę, która potrzebuje pomocy, dlatego spędza obecnie cztery godziny z panem Rosowiczem i tyle samo czasu z drugą osobą, która wymaga opieki – wyjaśnia kierowniczka MGOPS-u, Anna Lityńska.

Według mężczyzny nie wywiązuje się ona ze swoich obowiązków i zaniedbuje go.

- Kiedyś było inaczej, teraz tej pani brakuje na wszystko czasu – twierdzi pan Czesław.

Prawdy szukaliśmy u samej opiekunki – Ireny Kuchlewskiej, która już w 1997 roku pracowała u mieszkańca Wykrot.

- Ten pan ma bardzo ciężki charakter – opowiada kobieta. – Pracując u niego byłam znerwicowana. Potrafił on dzwonić do mnie w weekendy czy wieczorami. Przyjeżdżałam do niego, mimo iż nie był to mój obowiązek.

Jak wspomina pani Irena, mężczyzna nie miał żalu do niej, a do dzieci, które się nim nie interesują.

- Od 28 stycznia znów podjęłam się opieki nad nim, jednak nie dawałam już rady – dodaje. – Od kilku dni przychodzi do niego inna opiekunka, która już pierwszego czy drugiego dnia z podwyższonym ciśnieniem potrzebowała pomocy lekarskiej.

- Obecna opiekunka już po dwóch dniach sygnalizowała nam, że z mężczyzną trudno się porozumieć i że chciałaby zostać przeniesiona – potwierdza Elżbieta Dudziak z MGOPS-u.

Dzieci niezainteresowane?

Pan Czesław ma sześcioro dzieci. Jeden z jego synów mieszka na piętrze tego samego domu co on. Dzieci zobowiązały się pomagać ojcu, jednak według niego – nie interesują się nim w ogóle.

- Jestem tu sam jak w więzieniu – narzeka pan Czesław. – Nikt się mną nie interesuje. Nie mam się do kogo odezwać, z kim porozmawiać… - wylicza.

Mężczyzna mówi, że nikt nie sprawdza, czy rzeczywiście dzieci robią to, co obiecały. Innego zdania jest Elżbieta Dudziak.

- Pan Czesław jest wyjątkowy z racji swojego wieku. Niestety, ma trudny charakter, przez który skłócił się ze swoimi dziećmi. Jego syn mieszka w tym samym budynku, jednak nie chce on od niego żadnej pomocy – mówi Elżbieta Dudziak. – Inne dzieci także mieszkają niedaleko, ale nie utrzymują oni ze sobą kontaktów.

Podobnego zdania jest Anna Lityńska, która rozmawiała z dziećmi mieszkańca Wykrot.

- Jego córka opowiadała, że kiedy przyszła do niego z obiadem, pan Czesław nawet się nie odezwał, a na jedzenie nie chciał nawet spojrzeć. Podobnego zdania jest syn, który mówi, że kiedy schodzi do niego, ten odwraca się do niego tyłem, nakrywa kołdrą i nie odzywa się.

Skierowanie do domu pomocy

Kiedy rozmawialiśmy z Czesławem Rosowiczem zapewniał nas, że jego jedynym marzeniem jest przeniesienie się do domu pomocy, gdzie niebyły sam i miałby ciągłą opiekę.

- Chciałbym zamieszkać w miejscu, gdzie nie musiałbym się wszystkim martwić, załatwiać wszystko samemu – załamuje ręce mężczyzna.

Anna Lityńska tłumaczy nam, jak wygląda sytuacja ze skierowaniem osoby do takiego miejsca.

- Ustawa mówi wyraźnie, że taka osoba musi wymagać stałej opieki. Do tego dochodzi oczywiście wiek i choroba – mówi kierowniczka MGOPS-u. – W naszym budżecie mamy na to pieniądze. W pierwszej kolejności środkami na ten cel ma być renta czy emerytura oraz pomoc najbliższej rodziny. Jeśli są one niewystarczające to wtedy my dofinansujemy pobyt takiego pensjonariusza.

Jak się okazało, Czesław Rosowicz był już dwukrotnie skierowany do domu pomocy – raz w 2002 roku oraz rok później. Na własne żądanie opuszczał je wtedy i wracał do domu.

- Był zły, ponieważ ponosił za to jakieś koszty, musiał kupować leki – wspomina Irena Kuchlewska. – Raz też sam załatwił sobie miejsce w ośrodku opiekuńczo-leczniczym, w którym również nie pobył długo.

- Jak mówił, nie odpowiadało mu towarzystwo osób chorych – wyjaśnia Elżbieta Dudziak.

- Obecnie nie widzimy przesłanek, które kwalifikowałyby Czesława Rosowicza do przeniesienia do takiego domu. Dwa razy, kiedy mu to umożliwiliśmy zdecydował, że tego nie chce. Teraz jednak zmienił zdanie – mówi Anna Lityńska.

Stos papierów

Teczka z dokumentami pana Czesława jest pełna. Kolejne opiekunki decydują się odmówić podjęcia pracy nad jego opieką. On sam nie wyraża zgody, by ponosić jakiekolwiek koszty związane z ich pracą.

- Przy współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy udało nam się rozwiązać ten problem. W ramach przyuczania do zawodu do mężczyzny przychodzą opiekunki – wyjaśnia Anna Lityńska.

Czesław Rosowicz uważa, że jest pokrzywdzony odkąd taka osoba przychodzi do niego tylko na 4 godziny.

- Opiekunka najpierw idzie do tej drugiej osoby, a dopiero później przychodzi do mnie. Przez to jest czasami u mnie późno. Zanim ugotuje obiad jest popołudnie.

- O tym, że przychodzę do niego na godzinę 12.00 zdecydował sam – zaprzecza Irena Kuchlewska. – Gdy przychodziłam rano ten pan jeszcze spał, przez co przez godzinę lub dłużej nie mogłam ustalić, co mam dziś zrobić. Druga osoba, do której chodzę, ma 90 lat i jest tak zwanym rannym ptaszkiem. Zresztą zna pana Czesława i kiedy pomogę jej już przy obiedzie sama mówi, żebym poszła do niego szybciej.

Co dalej?

Jaki będzie finał sprawy Czesława Rosowicza? Tego nie wiemy. Anna Lityńska ma nadzieję, że mężczyźnie uda się porozumieć z obecną opiekunką. Poza tym, jak mówią mieszkańcy Wykrot, nie jest on obłożnie chory. Codziennie spaceruje, jeździ na rowerze, sam chodzi do sklepu. Dlatego większość rzeczy mógłby zrobić sam. Mężczyzna jest innego zdania.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Karolina Wieczorek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl