Łamanie praw pracowniczych i obywatelskich, zastraszanie. Zarzuty poważne, a wszystkie dotyczą dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Poszło o to, że siedemnastu członków załogi postanowiło założyć związki zawodowe. - Dyrektor zapytał się, czy zapisałem się do związku – mówi Józef Hyjek, związkowiec i pracownik MOSiR. - Potwierdziłem i spytałem w czym dyrektorowi to przeszkadza. Usłyszałem, że związek to jednak opozycja wobec pracodawcy. Dyrektor Jośko powiedział, że mam umowę o pracę na czas określony i dobrze by było żebym się jednak wypisał, bo któregoś dnia mogę się zdziwić, że umowa nie zostanie przedłużona.
Podobnie mówi Artur Paszkiewicz, inny pracownik MOSiR. - Jestem wolnym człowiekiem, żyję w wolnym kraju, miałem wolę się zapisać i zrobiłem to – mówi. - Też mam umowę o pracę na czas określony, a pan dyrektor zapytał, czy zdaję sobie sprawę, czyja ręka mnie karmi.
Związkowcy złożyli doniesienie do prokuratury. Chcą, aby prezydent Bolesławca - przełożony dyrektora – natychmiast zwolnił go z pracy. Dariusz Jośko zaprzecza, że straszył pracowników. - Nigdy nikogo nie straszyłem zwolnieniem z pracy – mówi dyrektor. - Ośrodek dobrze się rozwija, potrzebujemy ludzi do pracy, nie ma mowy o zwolnieniach. Związki zawodowe mi nie przeszkadzają, zresztą działa już w MOSiR Solidarność. Pytałem jedynie w jakim celu związek jest zakładany. To wszystko.
Zdaniem Mirosława Habla, przewodniczącego OPZZ w Bolesławcu, dyrektor Jośko złamał konstytucję, kodeks pracy i ustawę o związkach zawodowych. - Utrudnianie zakładania związków, dyskryminacja związkowców, szykanowanie ich i mobbing to są rzeczy karalne – mówi Mirosław Habel.
Pracownicy zaklinają się, że nie po to zakładali związek, aby wojować z dyrektorem, do zachowania którego nie mieli wcześniej zastrzeżeń. - Chcemy poprawić warunki socjalne w zakładzie – mówi Franciszek Walski przewodniczący ZZ Pracowników MOSiR. - Chcemy się zintegrować, organizować spotkania towarzyskie dla pracowników.
Józef Hyjek twierdzi, że jego kariera w MOSiR powoli się kończy. - Podejrzewam, że nawet gdybym się wypisał, to i tak jestem do odstrzału – mówi. - Bo dyrektor bardzo się zmienił odkąd się o nas dowiedział. Wcześniej był serdeczny, uśmiechnięty, porozmawiał z każdym. Teraz jest zupełnie inaczej.
Skąd wziął się konflikt? - Pracownicy skarżyli się, że dyrektor ich sprawdza, nawet, że podgląda co robią zza krzaków – mówi Franciszek Walski.
Dyrektor twierdzi, że w istocie zaczął kontrolować czas pracy. - Zdarzało się, że praca zamiast o 7.30 zaczynała się po 8 – mówi Dariusz Jośko. - Albo, że w godzinach pracy ktoś załatwiał prywatne sprawy w mieście. Prosiłem o większą dyscyplinę, wprowadziłem ewidencję wejść i wyjść z zakładu, ale nikogo nie karałem, ani nie zastraszałem.
Co zrobi prezydent Bolesławca i komu uwierzy? Czy prokuratura zajmie się sprawą? Do tematu wrócimy.