W Łące przy zjeździe na autostradę znajdował się kiedyś zajazd. Po jego likwidacji miejsce to upodobali sobie ludzie, którzy zaśmiecają lasy.
- Przyjeżdżam tu regularnie z żoną – mówi Teodor Benesiewicz. - I za każdym razem zbieram porozrzucane butelki i inne śmieci w jedno miejsce. Ktoś najwidoczniej upodobał sobie to miejsce, a do tego przejezdni zatrzymują się tutaj i stąd zanieczyszczenia.
W tym miejscu kosza nie ma, ale odpadów za to wiele. O to, co zrobić, gdy widzimy takie miejsce, zapytaliśmy nadleśniczego Władysława Nowaka.
- Należy dzwonić do nadleśnictwa i informować nas o takich przypadkach – odpowiada Władysław Nowak. - Jeśli uda nam się namierzyć sprawcę spotka go odpowiednia kara.
A wykrywalność takich czynów jest naprawdę wysoka. Wszystko dzięki funkcjonowaniu straży leśnej, która zaopatrzona w odpowiedni sprzęt, który może odczytać numery rejestracyjne samochodu, z którego wyrzucane są odpady nawet z odległości 80 metrów w nocy.
- Oprócz tego współpracujemy ze strażą miejską – dodaje nadleśniczy. – Patroluje ona także obrzeża miasta i oprócz incydentów dotyczących nielegalnego wywozu śmieci, zwraca również uwagę na wycinkę drzew.
Straż leśną tworzą w tej chwili dwie osoby, które działają niezwykle skutecznie i sprawnie. Jak zapewnia Władysław Nowak, są to młodzi ludzie, którzy są i odpowiednio wyszkoleni, jak i wykształceni. Poza tym już niedługo w miejscach, gdzie często dochodzi do takich incydentów, zainstalowane zostaną aparaty bushnella, które reagują na ruch. Dzięki temu uda się przyłapać sprawców na przysłowiowym gorącym uczynku.
Za nielegalny wywóz śmieci nałożony może zostać mandat. Na ogól wynosi on 500 złotych. Poza tym osoba ukarana zobowiązana jest do uprzątnięcia zaśmieconego terenu.
- Kary są chyba zbyt małe, ponieważ wiele osób nic sobie z tego nie robi – twierdzi Teodor Benesiewicz. - Według mnie zamiast kary pieniężnej odpowiedniejsze byłoby odpracowanie jej właśnie przy sprzątaniu lasów.
Podobnego zdania jest sam nadleśniczy, jednak nasze prawo rożni się do tego za oceanem, gdzie prace społeczne są jedną z głównych kar.
- Gdyby taka osoba musiała uprzątnąć spory kawałek lasu dowiedziałaby się, jaka to ciężka praca – mówi Władysław Nowak. - Myślę, że wtedy mogłoby to otworzyć oczy takim ludziom.
Nie każdy zdaje sobie również sprawę z tego, że takie odpady to także zagrożenie dla zwierzyny.
- W naszych lasach są sarny, jelenie czy daniele. Często zdarza się, że służba leśna natyka się na martwe zwierzę. Po sprawdzeniu, czy zostało postrzelone, stwierdza, że nie. Wtedy podejrzewamy, że zjadło ono coś wyrzuconego właśnie przez ludzi, co doprowadziło do jego śmierci.
Jak jednak zapewnia nadleśniczy, wrażliwych osób, takich jak pan Teodor, jest na terenie nadleśnictwa Bolesławiec wiele. Są to anonimowe osoby, które nie chcą żadnych pochwał. Z troski o nasze środowisko alarmują nadleśnictwo o nieprawidłowościach lub podobnie jak nasz czytelnik, samodzielnie zbierają śmieci rozrzucone po większym terenie.
- Oprócz tego od miesiąca trójka naszych ludzi jeździ po naszym terenie samochodem z przyczepką i zbierają takie śmieci, po czym wywozi je na wysypisko w Trzebieniu – dodaje Władysław Nowak.
Bolesławieckie nadleśnictwo prowadzi także szereg programów edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Edukacja prowadzona jest w szkołach, na terenach leśnych czy w samym nadleśnictwie. Często szkoły z własnej inicjatywy organizują wyjazdy do lasów, podczas których uczniowie uprzątają zaśmiecone tereny.
- Ważna jest chęć działania oraz reagowanie w przypadkach, kiedy jesteśmy świadkami zaśmiecania terenów leśnych – zgadza się Teodor Benesiewicz. - Nie możemy dawać przyzwolenia na takie działania.
Nasze lasy to nasza wizytówka. Starajmy się, by opinia o nas była jak najlepsza.