Od kilku lat nie wolno karmić gołębi na Rynku. Teraz na ostrą dietę przeszły dzikie kaczki, które wabione obfitością pożywienia wybrały miejski staw jako doskonałe miejsce do życia. - Wprowadziliśmy zakaz karmienia kaczek, bo każdego roku miasto wydaje pieniądze na nowe rośliny, które niestety są albo wydziobywane, albo rozdeptywane przez ptactwo – mówi Grażyna Strzyżewska, naczelnik wydziału komunalnego. - Pod koniec zimy staw był czyszczony i zebrano kilkadziesiąt całych bochenków chleba i różnych odpadów. To naprawdę nie poprawia estetyki tego miejsca.
Grażyna Strzyżewska mówi, że wielbiciele ptaków nie powinni martwić się o dietę łabędzia Kuby. - Łabędź jest pod stałą opieką – mówi naczelniczka. - Ptak jest systematycznie dokarmiany, ma zróżnicowaną dietę i witaminy. Na pewno nie głoduje.
A co grozi bolesławianom, którzy mimo zakazu jednak zaryzykują. - Na pewno specjalne patrole pilnować stawu nie będą – mówi Emil Zając, komendant Straży Miejskiej. - Łamanie zakazu traktowane będzie jak zaśmiecanie, a za to grozi mandat w wysokości pięćdziesięciu złotych. Jeśli toś mandatu nie przyjmie sprawę rozstrzygnie sąd.
Jak wielką sympatią bolesławianie darzą kaczki najlepiej przekonać się w poniedziałek. Wtedy na brzegach stawu zalegają resztki z niedzielnego obiadu: kartofelki, makaron z rosołu, czasami kości z kurczaka. To właśnie między innymi przez takich dobrodziei kaczki nie dostaną jeść.