Kierowniczka bolesławieckiej stacji pogotowia ratunkowego złożyła oficjalną skargę na mężczyznę, który dwa razy wzywał karetkę do umierającego kolegi. Rzecz w tym, że wszystko sobie wymyślił.
Stał i przyglądał się, jak lekarze i sanitariusze biegają wokół dworca PKP w poszukiwaniu chorego. To pierwszy taki przypadek, chociaż fałszywe alarmy często się zdarzają. Tym razem udało się schwytać sprawcę na gorącym uczynku. Żartowniś kłamał jak z nut. Był tak przekonujący, że doświadczona dyspozytorka pogotowia aż dwa razy wysyłała karetki pod wskazany adres. Ciężko chory, wręcz umierający, mężczyzna miał leżeć na dworcu PKP. Wszystkie karetki były w trasie. Dyspozytorka poprosiła o pomoc ekipę wojskowego ambulansu.
Więcej w Gazecie Wrocławskiej