Pełne zaskoczenie
Przed Stanem Wojennym w kilku bolesławieckich zakładach były grupy osób, które organizowały pomoc dla potrzebujących robotników. - Sam pracowałem w Zakładzie Zbożowym, gdzie organizowaliśmy mały fundusz dla tych, którzy z różnych powodów potrzebowali pieniędzy – mówi portalowi Boleslawiec.wfp.pl Zbigniew Razik - przed Stanem Wojennym działalność związkowa była legalna, mieliśmy swoje małe biuro i prawdę mówiąc nie byliśmy w ogóle przygotowani na to, co się miało stać. Mi samemu nie przyszło nawet do głowy, że mógłbym być kiedykolwiek zatrzymany.
Już w poniedziałek 14 grudnia bolesławiecka Solidarność musiała oddać wszystkie swoje biura. - Przyjechało wojsko i prokurator, my jednak zdążyliśmy pochować wszystkie dokumenty - zaznacza z satysfakcją Razik - oczywiście były rozmowy ze służbami, przesłuchania, groźby, wolnością cieszyłem się jednak jeszcze całe dwa miesiące.
Artykuł 44, artykuł 48
W lutym 1982 w Bolesławcu służby i wojsko zorganizowały dużą akcję, aresztując sporo skupionych wokół Solidarności osób. - Trzeba było zamknąć kogoś z Bolesławca, zamknęli więc i mnie - opowiada Razik - dostałem standardowy wówczas zarzut przedłużania nielegalnej już działalności związkowej, czyli słynny artykuł 44 Dekretu o Stanie Wojennym. Bardziej charakternym dostawał się również artykuł 48, mówiący o lżeniu z ustroju. Ja sam miałem w więzieniu spędzić trzy lata.
Skończyło się na czternastu miesiącach. Najpierw w Jeleniej Górze, potem we Wrocławiu i w Strzelinie. Właśnie wtedy opozycjoniści z Bolesławca poznali sporo osób z Wrocławia i z Warszawy, którzy potem nadsyłali do naszego miasta różnego rodzaju materiały - w tym "bibułę". - Dopiero w więzieniu nauczyliśmy się profesjonalnie organizować - wspomina Razik - na wolność wychodziliśmy znacznie bardziej doświadczeni, ze sporą ilością kontaktów, po prostu pewniejsi siebie. Paradoksalnie było łatwiej – przetrwaliśmy nawet wtedy, gdy okazało się, że wśród nas jest osoba współpracująca ze służbami.
Dziś Zbigniew Razik krytycznie ocenia społeczne nastroje. Nawiązując do sondaży, wg. których większość respondentów popiera decyzję o wprowadzeniu Stanu Wojennego, Razik przyznaje - wychodzą lata ogłupiania ludzi przez telewizję. Dopiero od niedawna mówi się o tamtym okresie pełną prawdę. Wcześniej po prostu wiele faktów nie ujawniano. Stąd takie a nie inne oceny Stanu Wojennego.
To był podniosły moment
Inny z bolesławieckich opozycjonistów - Jan Filipek działał na terenie Fabryki Domów, znajdującej się na obrzeżach miasta. - Naszą bezpośrednią reakcją na Stan Wojenny był oczywiście strajk. Byliśmy jedynym zakładem w Bolesławcu, który zdecydował się na taki protest. Nad ranem zebraliśmy się w świetlicy, zawiązaliśmy Komitet Strajowy, odśpiewaliśmy hymn. Chwila była bardzo podniosła - mówi nasz rozmówca. - Już o godzinie 12 mieliśmy na zakładzie prokuratora, milicję i wojsko. Mi udało się wydostać, pojechałem do miasta.
Bunt w więzieniu
Jan Filipek zatrzymany został 19 grudnia. Pod koniec miesiąca miał już swój wyrok - artykuł 48 i 3,5 roku więzienia. - Dwa miesiące spędziłem w jeleniogórskim areszcie, potem przewieziono mnie do Wrocławia. Tam nie należałem do zbyt grzecznych chłopców. Razem z dwoma kolegami zorganizowaliśmy mały bunt - za pośrednictwem specjalnych tub rozrzuciliśmy przygotowane wcześniej ulotki. Interweniowało ZOMO. Akcja kosztowała mnie trzy miesiące izolatki.
Duma i oczekiwania
- Dziś jestem dumny z tego, że udało nam się na Dolnym Śląsku stworzyć tak silną strukturę - mówi Jan Filipek, który przyznał jednocześnie, iż chciałby, aby wreszcie oficjalnie uznano miniony system jako zbrodniczy. - Żałuję, że rozczarowani wolnym rynkiem ludzie zaczynają tęsknić za poprzednim ustrojem, o którym po prostu wciąż zbyt mało się mówi - podsumowuje.