Szef szpitala nie chce odpowiadać za stan budynku, na który Czerwony Krzyż nie chce podpisać umowy. - W tym budynku nie mają prawa przebywać ludzie - mówi Janusz Kalisz - od końca zeszłego roku nie podpisano żadnej stosownej umowy. Co więcej, na umowę poprzednią nie wyraził zgody zarząd województwa. W domyśle więc, nie ma zgody na zawarcie nowej. Negocjowaliśmy, prosiliśmy, ustalaliśmy z PCK od września roku 2005. W końcy miesiąc temu zarząd Czerwonego Krzyża zadeklarował chęć podpisania umowy, do tej pory jednak nie poczyniono żadnych kroków w tym kierunku.
Z kolei przedstawiciele PCK twierdzą, że nie zamierzają rezygnować z pomieszczeń, w których regularnie opłacają prąd, ogrzewanie i wodę. Mediacji w tej sprawie podjął się prezydent Bolesławca, który chciałby, aby schronisko w obecnym miejscu pozostało do wiosny. W tym czasie miasto postara się znaleźć inny lokal dla placówki.
- Limit przekraczania prawa oraz naszej dobrej woli po prostu się wyczerpał. Zarząd PCK za swoją niekomunikatywność i brak zdecydowania próbuje przerzucić odjum przykrej sytuacji na szpital - twierdzi Janusz Kalisz.