Wielu bolesławian ćwiczy swoją cierpliwość próbując przejechać przez przejazd między ulicą Polną a Modłową. Długie kolejki po zamknięciu szlabanów to codzienność. Najgorzej mają kierowcy, którzy stojąc przed przejazdem mają już dość czekania, a za nimi stoją kolejne auta. Wtedy nie ma odwrotu – trzeba czekać.
- Niecały miesiąc temu przejeżdżałem tą drogą – opowiada Kamil Wieczorek. – Po tym, jak pociąg minął przejazd szlaban przez prawie kwadrans był jeszcze zamknięty. Zrobił się niemały korek. Ci, którzy stali z przodu, a chcieli wyjechać, by nie stać w kolejce, nie mieli takiej możliwości.
Oskar Olejnik z Zakładu Linii Kolejowych we Wrocławiu wyjaśnia, że wiąże się to z modernizacją i przebudową odcinka Węgliniec – Legnica.
- Modernizacja stacji Bolesławiec sprawiła, że sama stacja wydłużyła się – informuje Oskar Olejnik. – Oznacza to, że punkty automatycznego systemu sterowania zostały przeniesione i teraz przejazdy zamykają się wcześniej.
Wszystko to ma zapewnić bezpieczeństwo kierowcom oraz przechodniom korzystającym z takich przejść i przejazdów po tym, jak prędkość z jeżdżą teraz pociągi zwiększyła się.
- Wydłużył się czas zamknięcia wszystkich przejazdów, nie tylko bolesławieckiego – zapewnia Oskar Olejnik. – Kierowcom czy przechodniom może wydawać się, że czekają długo, a pociąg nie jedzie, ale system sterowania uruchamia szlabany nie tylko wtedy, gdy pociąg przejeżdża już przez przejazd, ale i kiedy się do niego zbliża. Należy o tym pamiętać.
Jeśli pociąg, który zbliża się do stacji jest pospieszny, to na 5 minut przed przejazdem przejście jest zamykane, a otwierane 4-5 minut po jego przejeździe. Oczywiście, jeśli prowadzone są jakieś prace na terenie samej stacji – czas ten może ulec wydłużeniu.
- Otwarcie szlabanu na pewno nie nastąpiło po 5 minutach – zapewnia Kamil Wieczorek. – Trwało to trzy raz dłużej.