O dramacie ośmiorga dzieci, których rodzice wyjechali do pracy do Niemiec pisaliśmy tydzień temu. - Zadzwoniła do mnie dyrektorka gimnazjum w Boguszowie Gorcach, do którego chodziły starsze dzieci – mówi Krystyna Boratyńska, naczelnik wydziału społecznego w urzędzie miasta w Bolesławcu. - Podała adres, pod którym miały przebywać dzieci. Szukała ich, bo od września nie chodziły do szkoły.
Okazało się, że 4-letni chłopczyk był zapisany do przedszkola w Bolesławcu. Został przyjęty bo najprawdopodobniej Ewa S. podpisała oświadczenie, że jest zameldowana w Bolesławcu.
Rodzina pochodzi z Boguszowa Gorców pod Wałbrzychem. Tam Ewa i Marek S. z gromadą dzieci żyli w socjalnym mieszkaniu. Nie mieli bieżącej wody. Dlatego uciekli do Bolesławca, gdzie już wcześniej była ich 18-letnia córka z dwumiesięcznym niemowlęciem, które urodziło się w Bolesławcu. Już w Boguszowie – za to, że dzieci opuszczały lekcje – sąd wyznaczył rodzinie kuratora, a rodzicom ograniczył prawa rodzicielskie. - Widywałam te dzieci na podwórku chyba jeszcze latem – mówi Maria Janiak, sąsiadka. - Nie wyglądały na zaniedbane, bawiły się grzecznie, nie było z nimi kłopotu. Nawet mi do głowy nie przyszło, że te maluchy są same, bez rodziców.
Ewa S. wyjechała do męża do Niemiec. Dzieci zostawiła pod opieką 18-letniej córki.
- Poszłam z policją do tego mieszkania przy Drzymały – mówi Krystyna Boratyńska. - Warunki tragiczne, odpadający sufit, na środku piecyk, stara wersalka.
Dzieci natychmiast – decyzją sądu – umieszczono w należącej do powiatu szkolnej bursie przy ulicy Ogrodowej. - Poleciłem, aby dziećmi troskliwie zajęły się wychowawczynie – mówi Cezariusz Rudyk, kierownik bursy. - Zostały wykąpane, przebrane i nakarmione. Następnego poranka dzieci poszły do szkoły, a najmłodszy do przedszkola. Normalnie w bursie nie zajmujemy się takimi maluchami, ale sytuacja była wyjątkowa.
Matka skontaktowała się z najstarszą córką telefonicznie. Na drugi dzień rodzice wrócili do Polski. Oboje stanęli przed sadem, który zobowiązał ich do znalezienia mieszkania. W przeciwnym razie, dzieci mogły zostać rozdzielone i trafiłyby do domów dziecka. - To byłoby dla nich straszne – mówi Boratyńska. - Te dzieci są bardzo ze sobą zżyte. Chciały zostać w ruderze przy Drzymały i czekać na mamę.
Rodzina zamierza na stałe przenieść się do Bolesławca. Teraz są w Chojnowie. Zamierzają wyremontować mieszkanie przy Drzymały. Sąd Rodzinny w Bolesławcu wyznaczył rodzinie kuratora.