Mieszkańcy skarżą się, że ich życie niszczy jedna rodzina. - Mieszkam tu 2 lata – pani Joanna rozpoczyna swoją opowieść. – Sytuacja zmusiła mnie do kupna tego mieszkania. Dziś chciałabym się stąd wyprowadzić. Jak mówi kobieta – sąsiedzi i ich „goście” skutecznie odbierają mieszkańcom budynku ciszę i spokój.
- Na naszej klatce schodowej zbiera się grupa okolicznych pijaczków – dodaje pani Halina. – Codziennie od 7 do 22 strach wyjść z domu czy nawet odsłonić okna. Chyba, że ktoś lubi widok podpitych mężczyzn.
Klatka schodowa wygląda okropnie – obskurna i śmierdząca. - 3 lata temu pomalowałam cały dół – opowiada pani Halina. – Wstyd mi było, kiedy ktoś miał do mnie przyjść. Chciałam, żeby jakoś to wyglądało. Nie dość, że „goście” naszych sąsiadów sprawili, że w ogóle nie widać moich trudów, to rodzina i tak mnie nie odwiedza, bo boi się przejść korytarzem.
Przejście jest nie tylko mało komfortowe, ale i niebezpieczne. Przy schodach brakuje barierek, szczeble są powyrywane. - Bardzo często w czasie tych alkoholowych spotkań dochodzi do bijatyk, a wtedy za broń służą właśnie barierki – wyjaśnia pani Joanna.
- Ja mieszkam na parterze, a mój parapet służy im za barek – mówi pani Halina. – Kiedy zwróciłam im uwagę, nie tylko usłyszałam mnóstwo wyzwisk, ale w ramach zemsty załatwili oni swoje potrzeby wprost na moje drzwi. Wszystko to, żeby zrobić mi na złość.
- Nie raz słyszałam groźby pod adresem swoim i swojej rodziny – dodaje pani Joanna. – Boję się, że za wzywanie policji oni zrobią krzywdę mojemu dziecku. Już raz sprawa gróźb skończyła się przed sądem.
Nieprzespane noce
Jak dodaje pani Halina – chciałaby się stąd wyprowadzić, bo jej rodzina nawet jej nie odwiedza, woli, żeby to ona przyszła do nich. Pani Joanna nie chce się wyprowadzać, ale... - Mamy swoje mieszkanie, wyremontowaliśmy je, tu jest nasz dom. – Gdyby nie uciążliwi sąsiedzi i ich „goście” to byłby mój prywatny raj.
- Najgorsze jest to, że nigdy nie wiemy, na jaki „pomysł” wpadną pijący w naszej klatce mężczyźni – pani Halina załamuje ręce. – Ostatnio ktoś ze złości wsadził coś w mój zamek w drzwiach, kiedyś przez całą noc ktoś inny co kilka minut dzwonił dzwonkiem do drzwi…
- To, że my nie możemy spać to nie jest problem. Szkoda mi jednak mojego synka, który nie raz nie spał w nocy, ponieważ było za głośno – żali się pani Joanna.
Drzwi na klatce nie są zamykane, bo nie ma tu domofonu. Mieszkańcy chcieliby go założyć, ale nie wierzą, że długo pozostałby on w nienaruszonym stanie.
Jak mówią kobiety – z piwnic starają się nie korzystać. Nigdy nie wiadomo na co lub na kogo się tam trafi.
Kto może pomóc?
Na klatce znajduje się toaleta. Obie panie mają łazienki w swoich mieszkaniach, ale trzy rodziny korzystają z tej wspólnej. - Strach tam wejść – twierdzi pani Joanna. – Skoro załatwia się tam cała podpita grupa to można sobie wyobrazić, jak wygląda. Współczuję tym, którzy z niej korzystają. Jedna z sąsiadek była w ciąży i musiała tam chodzić.
- Nikt nam nie chce pomóc – skarżą się kobiety. – Dzwoniłyśmy już chyba do wszystkich, którzy mogliby to zrobić. Jednak dopóki sąsiedzi płacą czynsz – sprawa jest nie do rozwiązania.
Jak powiedział nam Kazimierz Łomotowski, jest on zarządcą, a nie dozorcą. W związku z czym odpowiada za stan techniczny bloku. - Koszty remontów ponosi wspólnota – informuje. – W tym roku pieniądze zostały przeznaczone na porządek i wysprzątanie strychu oraz zamontowanie krat. W przyszłym tygodniu zakładane będą nowe drzwi od strony ogródków. Kiedy wspólnota zgromadzi kolejne pieniądze – wyremontowane zostaną barierki. - W przypadku, gdy na klatce schodowej mają miejsce libacje alkoholowe – należy powiadamiać policję - dodaje.
Adrianna Szajwaj – rzecznik prasowy bolesławieckiej policji, informuje że bardzo często zanim patrol pojawi się na miejscu – osób, które spożywały alkohol w miejscu publicznym już nie ma. - Trudno jest złapać kogoś na tzw. „gorącym uczynku” – dodaje.