Ale wykupić nie może, bo władze spółdzielni mieszkaniowej – jak twierdzi kobieta – złośliwie mnożą trudności. Zdaniem Krystyny Augustyniak to odwet spółdzielni za doniesienia, które kobieta składała w prokuraturze.
- Rok temu złożyłam w prokuraturze doniesienie, kiedy doliczyłam się, że spółdzielnia pobiera ode mnie za dużo pieniędzy za centralne ogrzewanie i wodę – mówi Krystyna Augustyniak. - Prokurator nie zainteresował się sprawą, tylko kazał prezesowi spółdzielni wyjaśnić mi dokładnie za co i ile powinnam płacić. Dostałam taką odpowiedź ze spółdzielni, że nawet specjalista nic by z niej nie zrozumiał.
Kobieta twierdzi, że właśnie z tej przyczyny zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej “Bolesławianka” mści się na niej i utrudnia wykup mieszkania na własność. - Chcę skorzystać z przysługującej spółdzielcom bonifikaty na wykup, ale boję się, że nie zdążę z formalnościami – mówi kobieta. - Kazano mi zapłacić rzeczoznawcy, który wyceni mieszkanie. Nikt z sąsiadów takiego rzeczoznawcy nie wzywał, a mają wykupione mieszkania.
Pani Krystyna mieszka w kawalerce przy ulicy Chrobrego od 20 lat. - Przecież ja nie chcę spekulować tym mieszkaniem – mówi. - Chce je mieć dla siebie. Nie mam dokąd iść. Chcę tylko tego, co mi się należy.
Drugi problem pani Krystyny, to podział majątku po rozwodzie. - Rozeszłam się z mężem, ale on nigdy tu nie mieszkał, ani nie był zameldowany – tłumaczy. - Żadnych roszczeń wobec mieszkania nie ma, podpisał oświadczenie przy urzędnikach w spółdzielni. A mimo to, każe się mi iść do sądu i założyć sprawę o rozdzielność majątkową, bo inaczej mieszkania nie dostanę.
Wydaje się, że sprawa będzie miała dobre zakończenie. - Spółdzielnia nikomu na złość nie robi – mówi Piotr Hetel, prezes “Bolesławianki”, który osobiście zajął się sprawą Krystyny Augustyniak. - Takie jest prawo, że po rozwodzie mieszkanie musi zostać wycenione. Pani Krystyna była już u mnie, umówiłem ją z rzeczoznawcą. Sądzę, że jeszcze tej jesieni pani Krystyna będzie właścicielką mieszkania.