53-latek z grupą mieszkańców Świebodzic wybrał się na autokarową wyprawę po grzyby w okolice Świętoszowa. Była środa (3. września). Już tego samego dnia, koło południa, uczestnicy wyprawy zorientowali się, że mężczyzny nie ma, ale żona powiadomiła policję o jego zaginięciu dopiero dobę później. W piątek (5. września) rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, w której uczestniczyło trzydziestu mundurowych i psy tropiące, a także śmigłowiec. Nie natrafiono na żaden ślad po zaginionym grzybiarzu. - O godzinie osiemnastej w piątek dostaliśmy telefoniczną informację od oficera dyżurnego w Świdnicy, że mężczyzna się znalazł – wyjaśnia mł. asp. Adriana Szajwaj, oficer prasowy policji w Bolesławcu. - Mężczyzna zeznał, że na piechotę wrócił do domu.
Grzybiarz jest w dobrym stanie. Nic mu się nie stało, ale policja nie wie, gdzie mężczyzna podziewał się przez dwa dni. - Kosztami akcji poszukiwawczej nie zostanie obciążony – mówi Adriana Szajwaj. - Bo nie sposób mu teraz udowodnić, czy faktycznie zgubił się w lesie, czy jego zniknięcie miało inne przyczyny.