Kilkaset kawałków glinianych naczyń, dwa żelazne noże. Tyle udało się znaleźć archeologom w miejscu, gdzie w średniowieczu stała kasztelańska warownia. - Prowadzimy tu prace wykopaliskowe i po wstępnej ocenie znalezionych przedmiotów stwierdzić można, że grodzisko pochodzi z dziewiątego, może dziesiątego wieku – mówi Sylwia Rodak, nadzorująca prace archeologiczne.
Prace wykopaliskowe prowadzą studenci archeologii z Uniwersytetu Wrocławskiego, pod kierunkiem doktorantki Sylwii Rodak. Młodzi naukowcy rozkopują skarpę przy ulicy Topolowej. Tu w średniowieczu stało grodzisko. - Grodziska średniowieczne pełniły funkcje mieszkalne i obronne – mówi Sylwia Rodak. - Ludzie chronili się w nich przed nieprzyjaciółmi. To grodzisko zajmowało około pół hektara na naturalnym wzniesieniu.
Z wielkim zapałem w wykopaliskach uczestniczy Ewa Lisowska. Dla niej skarpa przy Topolowej, to góra skarbów. - Znajdujemy tu dużo resztek przedmiotów codziennego użytku – mówi. - Tak naprawdę, archeolodzy przekopują śmietniki. Znajdujemy resztki, które kiedy ktoś wyrzucił. Czasami zdarzają się prawdziwe skarby, ale bardzo rzadko.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, konserwator zabytków ustawił pamiątkową tablicę datującą grodzisko na trzynasty, czternasty wiek. Archeolodzy tę teorię obalili. - Mamy pewność, że grodzisko jest starsze – mówi Sylwia Rodak. - Współcześnie nikt tu nie prowadził prac archeologicznych. Najprawdopodobniej, jeszcze w dziewiętnastym wieku pracowali tu niemieccy naukowcy, ale żadne dokumenty nie zachowały się.
Wszystko co uda się znaleźć zostanie zakonserwowane, dokładnie opisane, i trafi do działu historii miasta w Muzeum Ceramiki w Bolesławcu.
Jedno jest pewne. Przy dzisiejszej ulicy Topolowej na pewno mieszkali Słowianie. To w ich śmietniku grzebią dziś studenci archeologii. Prace potrwają do końca sierpnia. Znalezisko – kilkaset skorup – okazało się na tyle ciekawe, że naukowcy zamierzają tu wrócić za rok.