Tak czy inaczej - od klęski wyprawy Napoleona do Moskwy w roku 1812 minęło sporo ponad dwieście lat, ale fakt „nawiedzenia” przez francuskiego cesarza różnych miast i wsi Dolnego Śląska w trakcie jego tajnego powrotu do Francji stanowi nadal dla owych miejscowości ważne historyczne wydarzenie, które ich społeczeństwa upamiętniają czasem stosownymi tablicami lub bardziej okazałymi monumentami. Taki też pomnik w ostatnich dniach odsłonięto w Brunowie, wsi leżącej opodal Chocianowa w powiecie polkowickim.
Niesławną cesarską rejteradę zapoczątkowała odbyta 5 grudnia 1812 roku narada Napoleona z jego marszałkami i generałami, gdy mocno zaniepokojony wieściami docierającymi z własnego kraju uznał, że dowódcy ci sami powinni doprowadzić to, co pozostało z Wielkiej Armii, do Francji. On sam zamierzał pędzić co koń wyskoczy do Paryża, by zacząć niezwłocznie tworzyć nowe siły, gotowe do kolejnej kampanii. Ponoć nie chcąc pogłębiać i tak ponurych nastrojów w wycieńczonym, sfrustrowanym wojsku zażądał utrzymania w tajemnicy jego wyjazdu - i natychmiast z trzydziestoma szwoleżerami gwardii cesarskiej kapitana Józefa Załuskiego ruszył na zachód.
Wystarczył tydzień szaleńczej jazdy, by ekipa Napoleona dotarła w pobliże Brunowa do karczmy „Zur goldenen Birke”, samotnie stojącej w lesie przy rozstaju dróg. Pod gospodę podjechali późną porą w mroźną i szczególnie ciemną noc z 12 na 13 grudnia 1812 roku.
Karczmarz słysząc dobiegające z podwórka odgłosy wyszedł zobaczyć, kim są spóźnieni goście. Zapewne nie miał pojęcia o tym, iż od wielu dni w zadymce śnieżnej, mrozie, głodzie i potwornym wycieńczeniu wracała do Francji ścigana przez Rosjan konająca Wielka Armia Napoleona.
Uchodzący żołnierze dziesiątkami umierali po drodze z ran, zadawanych przez rosyjskich pogromców, zamarzali w zaspach oraz skrajnie wychudli kończyli żywot, porzucani na zatracenie przez zdrowszych towarzyszy broni.
Gdy cesarska kawalkada zatrzymała się przed zajazdem, z konia zeskoczył znużony oficer i zapytał karczmarza o drogę do Chocianowa. W mizernym świetle trzymanej lampy szynkarz jakoby rozpoznał wtedy samego Napoleona Bonapartego. Wobec widocznego wycieńczenia ekipy zaproponował wędrowcom odpoczynek w jego przybytku. Cesarz podjął decyzję o skorzystaniu z przedłożonej oferty.
We wnętrzu gospody wszyscy otrzymali kolację, przed świtem spożyli jeszcze śniadanie i natychmiast ruszyli w dalszą podróż. Karczmarza wynagrodzili sowicie – wręczona mu złota moneta stała się dla niego nie tylko zapłatą, ale też szczególną pamiątką po znamienitym, nocnym gościu „Zur goldenen Birke”.
W połowie grudnia 2023 roku udało się znaleźć ślady nieistniejącej od dawna przydrożnej karczmy, noszącej w różnych okresach nazwę „Zur goldenen Birke” – lub tylko „Zur Birke”, w której dokładnie przed 211 laty miał zatrzymać się upokorzony Napoleon Bonaparte. Ścisłe ustalenie lokalizacji ruin umożliwiła dość specyficzna grudniowa pogoda – okoliczne drzewa i porastające obficie resztki budynku krzewy potraciły już wszystkie liście, maskujące w innych porach roku mizerne resztki budynku, ale znikła też leżąca krótko na kamienno-ceglanym rumoszu warstwa wczesnego śniegu.
Także w grudniu 2023 roku w centralnym punkcie Brunowa, na miejscu gdzie stał pozbawiony wszelkich emblematów i napisów obelisk II Armii Wojska Polskiego, odsłonięto monument upamiętniający krótki pobyt, a właściwie przejazd Napoleona przez ten teren w grudniu roku 1812.
W pewnej odległości od tego pomnika, na miejscowej nekropoli zachował się grób zmarłego w 1918 roku jeńca z pierwszej wojny światowej. Najprawdopodobniej był on skierowany z innymi towarzyszami do pracy w miejscowym majątku. Umieszczona na mogile stara żeliwna tablica zawiera tekst w języku niemieckim i polskim :
Marcin Simlak jeniec wojenny z Warszawy
ur. 1875 zasnął w Bogu 9.6.1818 r. Tą pamiątkę stawiają Koledzy
Mogiłą z wielkim pietyzmem opiekują się mieszkańcy Brunowa …