Negroni - włoski klasyk na romantyczne wieczory we dwoje
Siedziała w wygodnym fotelu z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. Cichy stukot zegara zgrał się z trzaskającym ogniem w kominku, a w okiennice miarowo uderzał deszcz, który brutalnie przypominał, że lato już się skończyło i na dobre zagościła pani jesień.
W ten sposób lubiła spędzać swój wolny czas – oddać się błogiemu leniuchowaniu, bez drażniącego jazgotu telewizora czy radia. Kominek, książka i gorąca herbata – to byli jej najlepsi przyjaciele, gdy zostawała sama w domu.
Upiła łyk herbaty. Była przyjemnie słodka, choć i nieco gorzka. Zastanawiała się przez chwilę, co czuje, pijąc ten owocowy napar. Czy to rabarbar? Czy słodkawe cytrusy? I co daje tę goryczkę? Skojarzyła to ze skórką pomarańczy, ale nie była do końca pewna. Zrobiła jeszcze jeden łyk, wciągnęła głęboko wszystkie aromaty unoszące się z kubka, przymknęła oczy…
Upał był prawie nie do zniesienia. Gorące włoskie popołudnie dawało się każdemu we znaki. Zmęczona znalazła nieco wytchnienia w małej kafejce niedaleko Piazza Navona. Rzym o tej porze roku był piękny, ale i męczący. Przysiadła pod parasolem, zamówiła wodę z lodem i cytryną, przymknęła oczy i odpoczywała.
W pewnym momencie ktoś stanął obok niej i podał zmrożoną kryształową szklankę. Odruchowo wyciągnęła rękę, nie patrząc nawet w stronę kelnera. Była taka spragniona, że szybko zrobiła duży haust i… zaczęła kaszleć. W gorzko-słodkim napoju poczuła alkohol. Już zamierzała zrobić awanturę kelnerowi, gdy nagle zorientowała się, że za tą niespodzianką stoi ktoś inny.
Zaczęli rozmawiać, minęło dziesięć minut, półgodziny, godzina. Wspólny czas mijał im bardzo szybko. Za szybko. Każde kolejne popołudnie spędzali razem, nie mogąc się nadziwić, że wpadli na siebie ponad 1000 kilometrów od swojego ojczystego kraju.
W jednej z książek, które zabrała ze sobą na wakacje, przeczytała zdanie: “Chodziliśmy nie szukając się, ale wiedząc, że chodzimy po to, żeby się znaleźć”. Teraz już wiedziała, o czym pisał Cortazar.
Ich rytuałem stało się wspólne degustowanie Negroni – koktajlu, który od pamiętnego popołudnia przy Piazza Navona miał już zostać z nimi na długi czas. Zrobili sobie wycieczkę nad Morze Tyreńskie, żeby przekonać się, czy aperitif przy plaży smakuje tak samo, jak w centrum Rzymu. Za każdym razem, czy był to Neapol, czy Pescara, trzymając w dłoni zimną jak lód szklankę, wracała myślami do to tej małej kafejki, w której wszystko się zaczęło.
Ocknęła się, gdy usłyszała szelest w pokoju. Ogień w kominku trochę przygasł, a za oknem zaczynała się jesienna szarówka. Wytężyła wzrok i zobaczyła, że stoi obok niej. Włosy miał jeszcze nieco mokre od deszczu, który ciągle padał na dworze. Przysiadł w swoim fotelu i wyciągnął do niej rękę, dokładnie tak samo jak 40 lat temu w Rzymie. Tym razem nie była to zmrożona szklanka, ale kubek jej ulubionej herbaty. Uśmiechnęła się do niego i zapytała: “Czy to Negroni?”
Epilog
Negroni to drink zaskakujący o nietuzinkowym smaku. Doskonale sprawdza się w roli aperitivo zwłaszcza w jego włoskim wydaniu. Moda na ten koktajl stała się ponadczasowa i nieprzemijająca. Z uwagi na swój piękny rubinowy kolor i wspomniany już wyjątkowy smak trafia w gusta tak kobiet jak i mężczyzn. Bez dwóch zdań ma wszelkie cechy czyniące go doskonałym wyborem na romantyczny wieczór we dwoje. Nie każdy go polubi, tak jak nie każdy lubi wytrawne wino czy dobrej jakości whisky. Nie zmienia to faktu, że warto dać mu szansę, ale by docenić jego walory i niczego nie zepsuć trzeba zrobić go poprawnie i zgodnie z zasadami sztuki barmańskiej. Taki przepis, garść porad i masę ciekawostek znajdziesz na blogu autorki powyższego opowiadania - Negroni.pl