Każda dobra seria ma kiedyś swój koniec w przypadku „Nafciarzy” ten koniec nastąpił we Wrocławiu a w rolę antybohatera meczu wcielił się jej własny bramkarz. Jeżeli jesteś zainteresowany zakładami bukmacherskimi to sprawdź naszą stronę fortuna KOD PROMOCYJNY. Zawodnicy z Płocka po serii sześciu zwycięstw z rzędu i objęciu prowadzenia w tabeli byli uważani za zdecydowanego faworyta spotkania, jednak piłka nożna to gra pełna niespodzianek a pewnym sukcesu można być dopiero po ostatnim gwizdku sędziego.
Od początku spotkania dominowali gospodarze którzy zamknęli przeciwników na ich połowie i nadawali ton grze. Wiślacy nie potrafili skonstruować żadnej sensownej akcji a swoje poczynania ograniczyli do obrony własnej bramki. Na efekty takiej postawy nie trzeba było długo czekać. W 14 minucie meczu po błędzie Dominika Furmana przed własnym polem karnym do piłki doszedł Krzysztof Mączyński i płaskim uderzeniem po ziemi zdobył bramkę dającą prowadzenie gospodarzom.
Po zdobyciu gola Śląsk się cofnął dając szansę gościom na bardziej odważną grę i zmianę rezultatu z której ci jednak nie skorzystali. Jedynym efektem była sytuacja z 34 minuty gdy dobre uderzenie Damiana Michalskiego obronił Mariusz Putnocky.
Jeszcze przed przerwą gracze Vitezslava Laviczki podwyższyli prowadzenie, po podaniu Wojciecha Golli golkipera Wisły pokonał Robert Pich. Na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku 2:0 dla wrocławian a rezultat ten w pełni odzwierciedlał przebieg wydarzeń na boisku.
Początek drugiej połowy to trochę odważniejsza gra zespołu z Płocka i umiejętna obrona gospodarzy którzy zaryglowali dostęp do własnej bramki. Gra się wyrównała i żadna z ekip nie potrafiła stworzyć klarownych sytuacji bramkowych. Dopiero w 62 minucie bramkę kuriozum zdobyli gospodarze a w roli głównej wystąpił bramkarz Wisły. Po jego koszmarnym błędzie który na pewno na długo zapisze się w pamięci kibiców i obserwatorów tego spotkana do piłki doszedł Michał Chrapek mając przed sobą pustą bramkę a za sobą leżącego bezradnie golkipera gości. Strzelanie bramki w tej sytuacji było formalnością. Wynik 3:0 praktycznie zamknął spotkanie we Wrocławiu w który to Śląsk był lepszy w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i jego przewaga nie podlegała dyskusji.
Ogólnego bardzo dobrego wrażenia nie psuje nawet honorowe trafienie Damiana Michalskiego z 77 minuty. Sędzia Jarosław Przybył zakończył to momentami niezłe acz jednostronne widowisko przy rezultacie 3:1 dla Śląska i był to wynik w pełni zasłużony a zespół z Wrocławia wreszcie pokazał to czym imponował na początku rundy czyli niezły styl i konsekwencje w grze. Zespół trenera Laviczki odniósł tym samym drugie zwycięstwo z rzędu które pozwoliło mu awansować a szóste miejsce w tabeli. Jedno oczko wyżej plasuje się Wisła która z pozycji lidera spadła na piąte miejsce. Warto dodać że obie drużyny dzieli zaledwie jeden punkt. W ogóle sytuacja w tabeli PKO Ekstraklasy po 14 meczach jest bardzo interesująca gdyż między liderem Legią Warszawa a piątą Wisłą Płock też jest różnica zaledwie jednopunktowa.
W 15 rundzie rozgrywek Śląsk Wrocław jedzie do Łodzi na spotkane z grającym ostatnio w kratkę ŁKS (08.11.2019 godz.18.00) a Wisła Płock podejmuje u siebie wicelidera Cracovie (09.11.2019 o godz.15.00).