Aby zaspokoić te żądania, starosta musiałby dołożyć każdemu pracownikowi PUP po około 1000 złotych. Cezary- Nasze zarobki, podobnie jak w całej administracji nie są wysokie – mówi Ewa Hryciów, dyrektor PUP. - Średnia pensja w PUP wynosi 1866 złotych brutto (po podwyżkach od pierwszego kwietnia, oczywiście bez wliczonego wynagrodzenia dyrekcji – dop. red.). - Jest to kwota, która na pewno nie wszystkim wystarcza na przeżycie od wypłaty do wypłaty. Z ostatnich danych wynika, że średnia płaca w urzędach pracy w Polsce wynosi 1400 złotych brutto. Czyli mniej niż u nas.
Starosta podwyżkę przyznała, ale więcej dać nie zamierza. - W porównaniu z 2007 rokiem, pracownicy urzędu pracy zarabiają o 20 procent więcej, dostali średnio po 384 złote więcej – mówi Cezary Przybylski, starosta. - Urzędnicy starostwa dostaną więcej tylko o 12 procent. Z danych, które przedstawiła mi dyrektor, Ewa Hryciów wynika, że średnia pensja w PUP kształtuje się na poziomie 2300 złotych brutto. To już przyzwoita wypłata.
Pracownicy PUP skarżą się, że jest to pierwsza podwyżka od siedmiu lat. Wcześniej ich zarobki podnoszone były jedynie o wskaźnik inflacji. - Dostali dużą podwyżkę, co było dla budżetu powiatu sporym wysiłkiem – mówi starosta. - Dlatego nie rozumiem oburzenia i wygórowanych żądań. Kilka lat temu bezrobocie sięgało 20 procent, teraz zbliżamy się do jednocyfrowego wskaźnika. To świadczy o tym, że zakres pracy, ilość obowiązków nałożonych na pracowników PUP zmniejsza się. Innych powiatów nie stać na jakiekolwiek podwyżki. Wiem, że chcą więcej, bo aż 50-procentowego wzrostu wynagrodzeń. Tyle nie dostaną, bo nie ma takiej możliwości.
Od siedemnastu lat w PUP pracuje Małgorzata Szulik. Dopiero ostatnio jej wypłata “na rękę” przekroczyła tysiąc złotych. - Komuś podwyżka rzędu 400 złotych może się wydawać duża, ale to pierwsza podwyżka od dziesięciu lat – mówi Małgorzata Szulik, przewodnicząc zakładowej organizacji “Solidarność 80”. - O podwyżki zaczęliśmy się upominać rok temu. Nie chcemy dużo, tylko aby nasze zarobki były chociaż zbliżone do kwot, które dostają urzędnicy w starostwie, na podobnych stanowiskach pracy. Po podwyżce dostajemy na rękę średnio po 1200 złotych.
Fot. Ilona Parejko
Dyrektor PUP rozumie pracowników, ale też i oddaje sprawiedliwość staroście.
- Każdy chciałby zarabiać więcej – mówi Ewa Hryciów. - Ale podwyżka na poziomie czterystu złotych, to znacząca kwota. Zdaję sobie sprawę, że powiat nie jest w stanie dać nam więcej.
Związkowcy zapowiadają, że nie ustąpią i nie zrezygnują z płacowych roszczeń.
- Najgorzej mają kobiety samotnie wychowujące dzieci, które też u nas pracują - mówi Małgorzata Szulik. - One dokonują cudu gospodarczego, aby przeżyć od wypłaty do wypłaty. Innym pozostaje posiadanie bogatego męża, bo pieniędzy nie wystarcza na rachunki.
Mimo niskich zarobków, urzędnicy zostają w PUP. Sporadycznie zdarza się, że ktoś odchodzi, bo znalazł lepszą posadę. Przybylski mówi, że nie ma na to szans.
***
W PUP pracuje 46 osób, z tego 17 ma wyższe wykształcenie. Niemal każdy zatrudniony, przynajmniej raz w roku wyjeżdża na branżowe szkolenia. Są osoby, które szkolą się nawet po 5 – 7 razy, oczywiście nie muszą za naukę płacić. 7 osób skorzystało z możliwości ukończenia studiów podyplomowych. Wydatki pokrył Europejski Fundusz Społeczny (EFS). 8 osób uczestniczyło w intensywnym kursie języka angielskiego opłacanym również przez EFS.
Bezrobocie w powiecie wynosi 12 procent, co daje 3200 osób bez pracy. Szacuje się, że nawet 70 procent z tej grupy, to osoby długotrwale bezrobotne, często z premedytacją unikające pracy. Po 5 przepracowanych latach, bezrobotny dostaje zasiłek w wysokości 477,85 zł (netto), w Bolesławcu tylko przez pół roku.