Po niemieckiej napaści na Polskę, w obliczu militarnej przewagi wroga poprzysiągł, że munduru nie zdejmie do czasu wyrzucenia najeźdźców z kraju – lub własnej śmierci. Poległ wczesnym rankiem 30 kwietnia 1940 roku niedaleko Opoczna, wytropiony w zagajniku rosnącym opodal zabudowań wsi Anielin …
Niestety – bywało, że w haniebny sposób obciążano go odpowiedzialnością za okrutne niemieckie represje, pacyfikacje i potworne mordy popełnione na terenie działania Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego.
To tak, jakby hitlerowscy żołdacy wtargnęli do naszej Ojczyzny w pokojowych, szlachetnych zamiarach i dopiero „zły” major Henryk Dobrzański sprowokował ich przerażające zbrodnie !
Jednym z żołnierzy „Hubala” został pochodzący z Tomaszowa Mazowieckiego Czesław Moruś, syn Eleonory i Adama, urodzony 15 lipca 1910 roku. Gdy w okupowanym przez Niemców mieście dotarła do niego informacja o istnieniu w okolicy polskiej formacji zbrojnej, natychmiast postanowił wstąpić do niej. Punkt kontaktowy Oddziału był w Rzeczycy – i tam Czesław wyruszył z dwoma innymi kolegami.
Nieszczęśliwie już na ulicy w Tomaszowie Mazowieckim Niemcy chcieli Polaków zrewidować. Doszło przy tym do szamotaniny, a gdy jeden z napastników wyjął pistolet, wysportowany Moruś wyrwał mu broń i zatrzymani mężczyźni zdołali zbiec.
Incydent spowodował opóźnienie w dotarciu na punkt kontaktowy, gdzie Czesław zastał tylko łączniczkę „Tereskę”. Dzięki niej trafił do Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego i za poręczeniem kolegi, plutonowego Adolfa Byczewskiego, został zaprzysiężony 5 kwietnia 1940 roku. Po śmierci „Hubala” ukrywał się we wsi Przechyńsko pod Sulejowem.
Działał następnie w konspiracji, niestety, latem 1942 roku został rozpoznany i aresztowany w Sulejowie. Po długotrwałych, brutalnych przesłuchaniach 1 września 1942 roku wysłano go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Tam jako więzień otrzymał numer 62384. Jego pobyt w tym kacecie trwał do 13 marca 1943 roku, po czym z grupą innych osób trafił do lagru Gross-Rosen. Tu otrzymał nowy numer - 8669.
Przed wojną Czesław Moruś był utalentowanym i skutecznym piłkarzem tomaszowskiego klubu sportowego RKS „Lechia”. Kiedy więc w 1944 roku doszło do niezwykłego wydarzenia – zorganizowania przez esesmanów meczu piłkarskiego pomiędzy umęczonymi więźniami a reprezentacją ich oprawców - w drużynie obozowej znalazł się także Czesław. Niemcy grali w butach i strojach sportowych, ich przeciwnicy wystąpili półnadzy i boso …
Ostatecznie to wyjątkowe spotkanie na swoją korzyść rozstrzygnęli wynikiem jeden do zera zniewoleni, osłabieni potwornymi warunkami życia więźniowie. Mimo represji, jakie później spadły na nich, byli szczęśliwi i dumni – oni, bici, głodni i poniewierani pokonali wyżartych i pełnych sił, rzekomych „nadludzi” ! Ta świadomość łagodziła cierpienie i ból, jakiego doznawali w następnych dniach.
Obóz pod Rogoźnicą nie był ostatnim miejscem niewoli Czesława. 10 lutego 1945 roku ewakuowano go z innymi więźniami do Leitmeritz – czyli Litomierzyc w Czechach - filii „osławionego” Flossenburga. Tu kolejny raz zmieniono jego numer, tym razem na 87979.
Po wyzwolenie z obozu Czesław powrócił najpierw do swojego Tomaszowa Mazowieckiego, jednak postanowił wyjechać z rodziną na tak zwane „ziemie odzyskane”. Osiadł na stałe w Bolesławcu i tu żył jako człowiek skromny, nie chwalący się swoimi czynami.
Jeździł na spotkania weteranów Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, gdy tylko takie zaczęto organizować. Był konsultantem przy nagrywaniu filmu „Hubal”, spotykał się z harcerzami z 11 Bolesławieckiej Drużyny im. Majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”.
Zmarł 8 maja 2002 roku i spoczął na cmentarzu komunalnym w Bolesławcu.