To niewielkie miasto w swoich długich dziejach przetrwało wiele wydarzeń – zarówno zwyczajnych, wręcz banalnych – jak i niezwykle burzliwych, a nawet tragicznych. Te ostatnie to głównie skutki wojen, nie oszczędzających dawnego Kotzenau.
Między innymi tak stało się podczas kampanii napoleońskiej, gdy w majątku miejscowego rodu Dohnów przebywał oddział francuskiej piechoty i dwa szwadrony kirasjerów. Żołnierze dokonywali grabieży i rozmyślnych zniszczeń, demolując zupełnie bezsensownie nawet parkowe ozdoby.
Historia Chocianowa sięga co najmniej roku 1297, gdy z woli księcia Bolka I Surowego wzniesiono na tym terenie zamek, mający strzec granicy księstwa legnickiego. Rychło przy warowni pojawiły się pierwsze zabudowania tworzonej osady.
W roku 1487 powstała tu – zapewne skromna - kaplica, którą w 1524 roku zawłaszczyli protestanci. Oni też na jej miejscu siedemdziesiąt lat później wznieśli murowany kościół.
Początek XVIII wieku przyniósł sadybie prawa miejskie, które jednak zostały utracone już w roku 1742. Gród otrzymał je ponownie w roku 1894. Pięć lat później zbudowano ratusz miejski.
Szczególnym – ale chyba nadal słabo znanym fragmentem dziejów Chocianowa - jest co prawda krótka, ale dość niezwykła historia miejscowego toru motocyklowego, niegdyś nowoczesnego i znanego przed drugą wojną światową nie tylko w Niemczech, ale także w Europie.
Miasto rozwijało już wcześniej różne formy aktywności sportowej, była tu strzelnica z bogatym zapleczem, robotniczy klub rowerowy – tudzież ogólnodostępne obiekty rekreacyjne. Prawdziwą sławę przyniosły Chocianowowi organizowane po 1931 roku wyścigi motocyklowe.
Rzecz całą spowodowali miejscowi wielbiciele sportów motorowych, kierowani przez właściciela chocianowskiej drukarni. Już w lipcu 1931 roku doprowadzili oni do zorganizowania na terenie nieczynnej żwirowni wyścigów motocyklowych. Była to pierwsza, bardzo jeszcze skromna impreza tego typu w maleńkim Chocianowie. Jej twórcy nie zamierzali jednak poprzestać na tym.
Życzliwie zainteresowany poczynaniami zapaleńców, zamieszkały w okolicy miasta arystokrata wydzierżawił im wkrótce 80 mórg gruntu, który z czasem stał się - jako darowizna ziemianina – własnością powstałego klubu motocyklowego. Podjęto na tym terenie budowę profesjonalnego toru.
Chocianowianie – i to bez względu na zasobność portfeli - chętnie wspierali datkami realizację ambitnego zamierzenia. Pracowali także społecznie, wykonując liczne roboty ziemne.
I tak powstał na wskroś nowoczesny tor o długości 1100 metrów, mający na łukach szerokość blisko trzydziestu metrów, posiadający utwardzoną nawierzchnię. Wzniesiono zadaszone, mieszczące cztery i pół tysiąca ludzi trybuny, wybudowano specjalną wieżyczkę startową i odpowiednią wyżkę przy mecie. Całość ogrodzono wysokim płotem.
Sprzedaż biletów prowadziło z czasem dziesięć kas, a bramki wejściowe zaopatrzono w mechanizmy, liczące ilość widzów z dokładnością do jednej osoby.
Bywało, że w chocianowskich zawodach startowało nawet jedenaście różnych państw, a czterdzieści tysięcy osób oblegało w czasie wyścigów tor !
Zastawiony samochodami gości parking ówczesne informacje prasowe przyrównywały do widoku miejsc postojowych wielkich amerykańskich miast, posiadających tysiące staroświeckich aut!
Starty prowadzono w kategorii amatorów i zawodowców, na dystansie dwunastu kilometrów. Walczyły maszyny o pojemności 250 cm sześciennych, 500 cm sześciennych i inne. Z imprez prowadzono transmisję radiową na żywo, wykorzystując specjalne, murowane stanowiska. Zwycięzców dekorowano dużymi wieńcami laurowymi.
Niestety, zdarzały się także groźne kraksy. W jednej z nich uczestniczyło aż siedmiu zawodników. Na chocianowskim torze ścigało się wielu wybitnych sportowców, między innymi mistrzów Europy.
W trakcie zawodów, przeprowadzonych w 1933 roku, na terenie kompleksu ustawiono kuchnie polowe, obsługujące widzów. Ciekawostkę stanowi fakt, iż posiłki serwowano na bolesławieckiej kamionce.
Dzisiaj na miejscu słynnego niegdyś chocianowskiego obiektu, służącego sportom motorowym - rośnie las. Wielka szkoda, że nasi młodzi motocykliści, czasami wykorzystujący moc silników swoich lśniących, nowoczesnych maszyn na publicznych drogach - nie mają do dyspozycji podobnego toru.
Bo ich fascynacja jednośladami jest z pewnością pasją piękną i rozwijającą wiedzę techniczną współczesnego człowieka.